poniedziałek, 22 września 2014

Nasze inspiracje - ciąg dalszy

Tym razem inna opowieść, obrazująca wyobraźnię cygańską.


Skąd się wzięty pchły

Wędrowali po świecie – Brud i Niedbałość. Była to bardzo zakochana para, bardzo się sobie podobali nawzajem. Bo jak mogli sobie nie przypaść do serca, jeśli on był brudny i niechlujny, a ona niedbała i leniwa?

Wyruszyli razem na wędrówkę, kiedy wypędzono ich z pewnego wielkiego miasta. Wędrowali, nie rozstając się ani na chwilę i nie zatrzymując się nigdzie, bo wszyscy – ludzie, a nawet zwierzęta – przepędzali ich od siebie jak najdalej. Po długiej włóczędze Brud i Niedbałość przybyli do kraju, w którym zawsze świeciło słońce, a ludzie – bez wielkiego trudu i nie pracując ciężko – mogli żyć syto i szczęśliwie.

 – Tutaj będzie nam dobrze! – powiedział Brud. – Powinniśmy tu zostać. Co myślisz o tym, moja najdroższa? – Niech i tak będzie – zabełkotała Niedbałość i ziewnęła szeroko na powitanie. Kogo to witała tak dziwacznie? Swoją starą ciotkę Nudę która właśnie w tej chwili przybyła także do słonecznego kraju. Ucieszyli się wszyscy troje z tego spotkania, bo i Brudowi, i leniwej Niedbałości raźniej jest i milej, kiedy im Nuda towarzyszy. Zagospodarowali się szybko na nowym miejscu. Brud naznosił znad rzeki mułu, wytarzał się w nim i dobrze mu z tym było. Niedbałość postrzępiła sobie ubranie do cna i dobrze jej z tym było, bo w kraju tym nie bywało chłodów. Nuda wylegiwała się na ziemi i ziewała od ucha do ucha i od brody aż do oczu – tak że łykała spore ptaszki, które wpadały jej do gęby w czasie tego ziewania. Brudstawał się z każdym dniem grubszy i wkrótce wyglądał jak wielki połeć usmolonego i okopconego boczku.

Tylko Niedbałość nie utyła wcale i była chuda jak wprzódy. Zwierzyła się ze swoich zmartwień ciotce Nudzie, a ta rzekła jej na to: – Mam ja dobrą myśl! Świetna będzie z was para! Kochacie się, pobierzcie się więc, a na pewno będziecie szczęśliwi. Ty obrośniesz brudem i przez to staniesz się tłusta. A Brud nauczy się od ciebie jeszcze większego lenistwa i niedbałości. Jak poradziła Nuda, tak uczynili.

Nad brzegiem małego bajorka odbyło się wesele. Młoda para wytarzała się w błocie, a potem cała trójka zasiadła do weselnej uczty. Jedli pijawki, psie grzybki, a potem – zdechłego psa; popijali zaś gęstą wodą z bajorka. Po uczcie zaczął się koncert. Muzykantami były rechoczące żaby. Zamiast tańczyć – Brud, Niedbałość i Nuda czochrali się o korę drzew, rosnących na brzegu bajorka, a zamiast śpiewać – ziewali wielce uszczęśliwieni. Odtąd bardzo wesoło żyło się młodym. Niedbałość wkrótce stała się tak samo brudna i tłusta, jak jej mąż Brud, i dawne jej zmartwienia znikły. Minął rok i ciotka Nuda przygotowała wszystko na chrzciny, bo właśnie Niedbałość miała zostać matką.

Przyszedł oczekiwany dzień i Niedbałość urodziła malutką, czarną pchłę, która od razu zaczęła skakać i kąsać. Najpierw pogryzła swoją rodzoną matkę, i choć Niedbałość nigdy o nic nie dbała, teraz musiała się ciągle drapać i drapać: tak ją swędziała skóra od ukąszeń córeczki-pchły! Nie minął jeszcze miesiąc, a już Niedbałość została babką i prababką, a Brud – dziadkiem i pradziadkiem, bo ich córeczka miała już wiele dzieci i wnucząt. Coraz więcej pcheł było w kraju wiecznego słońca. Ludzie zaczęli drapać się i przeklinać przybyszów, którzy zapchlili wszystko dokoła.

Pewnego dnia gromada mieszkańców słonecznego kraju zebrała się w pobliżu siedziby Brudu, Niedbałości i Nudy i uchwaliła, że trzeba wygnać za granicę nieproszonych gości. Ludzie pochwycili kije i przegonili ich daleko. Ale pchły zostały i nie dały się tak łatwo przepędzić. Były malutkie i mogły niezauważone schować się byle gdzie. Trzeba je było chwytać jedną po drugiej i zabijać. Ale zanim zdołano zabić dziesięć, rodziło się sto nowych pcheł. Te były już ostrożniejsze i ukrywały się w sierści psów, w szparach podłogi i w śmieciach, które Brud zostawił po sobie. Gryzły jeszcze ludzi od czasu do czasu, ale czuły się nieswojo, bo bardzo nie lubiły czystości.

Tymczasem Brud, Niedbałość i Nuda powędrowały w świat i do dzisiaj wędrują. A wszędzie tam, którędy przechodzą, pchły nie muszą się ukrywać w niedostępnych zakamarkach, ale gryzą ludzi, gdzie się da, i wcale się nie boją drapania.

Jerzy Ficowski, Gałązka z Drzewa Słońca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz