Ani się obejrzeliśmy, a nasze warsztaty dobiegły końca. W sobotę 11 października podczas pokazu finalnego dopisała zarówno pogoda, jak i frekwencja publiczności.
Mamy nadzieję na kontynuację projektu dotyczącego kultury romskiej, bo czujemy niedosyt, a temat z pewnością wymaga poświęcenia większej ilości czasu.
Poniżej kilka zdjęć z pokazu finalnego autorstwa Ilji Van de Paverta:
Więcej zdjęć dostępnych pod linkiem:
https://www.flickr.com/photos/ilvic/sets/72157648643210611/
niedziela, 12 października 2014
piątek, 10 października 2014
Nasze inspiracje - ciąg dalszy
Reportaż z 1978 roku zrealizowany jeszcze za życia pierwszej w Polsce cygańskiej poetki PAPUSZY. Niezwykle ciekawy wywiad z poetką przeprowadzał Jerzy Ficowski, również poeta, pisarz i autor wspaniałych książek naukowych poświęconych tematyce romskiej: "Cyganie polscy" i "Cyganie na polskich drogach ". Reportaż podesłała Anna Lenczewska.
czwartek, 9 października 2014
Notatki uczestników warsztatów - ciąg dalszy
Ciąg dalszy owoców poszukiwań uczestników warsztatów. Pora zatem m.im. na cygańską magię zarobkową i odczynianie uroków. Informacje zebrała Ewa Breguła.
Cygańska magia zarobkowa a rodzime wierzenia ludowe
Cygańskie wróżbiarstwo i magia – główne źródła utrzymania
większości grup tego ludu – polegają na umiejętnym, kultywowanym od stuleci
wykorzystywaniu zabobonności niecygańskiego otoczenia. Wydawać by się mogło, że
ci, którzy zarobkują dzięki cudzym przesądom, sami wolni są od zabobonu, jak
gdyby „niewierzący” nawet w zakresie prymitywnych ludowych wierzeń. Jest to
oczywiście przekonanie błędne. Wydrwiwając po cichu i wyzyskując w celach zarobkowych
przesądy cudze, mają Cyganie inne na własny użytek, traktowane poważnie,
obdarzane przez nich pełną wiarą, praktykowane. Rekwizyty wróżbiarskie Cyganek,
poza kartami, to prymitywne figurki i przedmioty, zwane diabełkami, trupkami,
kostkami i włochatymi krzyżami, formowane przeważnie z wosku, albo będące
kompozycją z kości, włosów itp. Nie stanowią one wyobrażenia jakichś własnych
cygańskich „demonów”. I jeślibyśmy nawet nazwali „diabełka”, czy „trupka” figurą
demona, to byłby to „demon” produkowany wyłącznie do użytku na zewnątrz,
którego rolą jest być strasznym dla nie-Cyganów, budzić zabobonny lęk u obcych.
Sami Cyganie, twórcy tych figurek, nie wiążą z nimi żadnych wierzeń w ich
złowrogie działanie, traktując je jako „czarodziejskie” rekwizyty, ułatwiające
wróżkom zarobkowanie. Są to więc w pojęciu samych Cyganów „quasi-diabełki”,
„niby-trupki. Ich rodowód i cel jest czysto utylitarny. W tym tkwi wyjątkowość
tego rodzaju figurek na tle folkloru wszelkich innych grup etnicznych, na tym
właśnie polega osobliwa folklorystyczna specyfika tych cygańskich wytworów.
Strach, który zgodnie ze swym przeznaczeniem wywołują, potrzebny jest wróżącej
Cygance: za odpowiednią opłatą oferuje ona swoje usługi w „odwróceniu uroku”
czy zapobieżeniu nieszczęściom, które rzekomo zagrażają. Bengoro bywa
surrealistyczną kompozycją wyobrażającą jednookiego „diabełka”. Kurze oko –
właściwie dwa, zszyte ze sobą ściśle na płask – stanowi jakby jego głowę,
opatrzoną zakrzywionymi rożkami zrobionymi z pazurków kury. Dalszy ciąg postaci
bengoro to zwieszający się od kurzego oka w dół kosmyk ludzkich włosów. Surowca
do wyrobów takich „diabełków” Cyganom nie brak, jako że kury stanowią ich
główny łup myśliwski i są powszechną potrawą. Tworzywem innych diabełków jest
wosk lub parafina ze świecy połączona z utartym węglem drzewnym. Z tej masy
podobnej do smoły Cyganka lepi rogatego „diabełka” o czterech kończynach i
ogonkiem z kępki włosów. Oczy takiego diabełka są czerwone – z koralików lub z
kulek utoczonych z czerwonego papieru lub nici. Z takim czy innym, woskowym czy
też kurzym „diabełkiem” Cyganka wędruje na wieś – „czarować” (drab te deł,
drabakireł) . Czasem zabiera z sobą czarodziejską „kostkę” okręconą włosami,
„trupka” z wosku, lub „krzyż”. I jeśli wyczuje, że w czyimś gospodarstwie
dzieje się coś niepomyślnego (choroba w domu, pomór kur, nieurodzaj) prosi
chłopkę o kurze jajko i zawija je w chustkę, umieszczając obok niego
niepostrzeżenie ukrytego „diabełka”. Prosi klientkę o rozbicie jajka, poczem
rozwija chustkę i wydobywa ze skorup – złowróżbną figurkę. Cyganka wyjaśnia
ogrom niebezpieczeństwa: w jajku mieszka diabeł. Obiecuje usunąć z domu
„nieczystą siłę” za odpowiednią opłatą. Podobnie „kostka” – kokało – bywa
„znajdowana” nie tylko w jajku, ale i pod progiem domu, w korycie, w żłobie, w
pościeli... „Trupek” to miniaturowe wyobrażenie zmarłego, ulepiona z wosku
figurka z wyciągniętymi nogami o rękach skrzyżowanych na piersi. Wróży chorobę
i śmierć i „wylęga się” nie z jajka, jak „diabełek”, ale z wody, na którą wróżka
rzuca czar.
„Włochaty krzyż” – truszuł bałenca – to ulepiony z
uczernionego wosku krzyżyk, opleciony ludzkimi włosami. Znajduje magiczne
zastosowanie podobne jak „kostka”, czasem jak „trupek”. Wszystkie te figurki są
symbolami chrześcijańskimi: śmierć, diabeł i krzyż. Ten ostatni ma zwiastować
śmierć i grób i – podobnie jak „trupek” – mułoro – nie symbolizuje „sił
boskich”: jest opleciony włosami, co nadaje mu cechy odrażające, niesamowity
wygląd i złowróżbne znaczenie. Dawne dokumenty świadczą, że już przed wiekami
cygańskie wróżki posługiwały się „diabełkami” lub „kostkami”, że proceder ten
znany był już w Europie w XVI wieku. Obecnie, gdy rodzima cygańska demonologia
znajduje się w stadium zaniku, owa „demonologia zarobkowa”, wyzyskująca
zabobonność niecygańskiego otoczenia jest nadal żywa. Praktyki tego rodzaju
nazwać by można żerowaniem na ludzkiej ciemnocie. Warto przytoczyć relację
młodej wróżki cygańskiej o tym, co się jej zdarzyło w czasie wędrówek, po
wsiach w 1962 roku. Historia ta dowodzi, że Cyganka dostrzegła i wzięła pod
uwagę różnicę między ludzką naiwnością, a ludzkim nieszczęściem. W pewnym domu
gospodyni poprosiła, aby ziołami i czarami uzdrowiła jej synka. Chłopiec był
„całkiem głupi”, jak określiła Cyganka. Było to dziecko niedorozwinięte,
cierpiące na epilepsję. Matka jego mówiła, jak wiele pieniędzy wy- dała na
lekarzy i znachorów bez żadnego skutku. Prosiła więc, płacząc, żeby Cyganka jej
pomogła i zdjęła z dziecka „zły czar”. Obiecywała sowicie za to zapłacić.
Cyganka oddała biednemu chłopcu do zabawy talię swoich kart, którymi się bardzo
ucieszył, i odmówiła po- mocy; zrezygnowała z łatwego zysku, nie chcąc
oszukiwać nieszczęśliwej matki. „Za wielki grzech bym wzięła na swoją głowę”
powiedziała mi. „Dla głupiego nie mam litości, wszystko mu wezmę i tylko się
pośmieję, ale tam, to już nie miałam sumienia drab te deł (czarować)”.
Przejawiający się w licznych obrzędach, w magicznych „odczynianiach” lęk
Cyganów przed złym duchem, przed diabłem i przed zmarłym nie koliduje z
czarowniczymi praktykami, „diabełkami” i „trupkami”, które nazwać by można
„demonami cudzego strachu”. Są one bowiem w cygańskim odczuciu pozbawione
jakichkolwiek złowrogich mocy. Ich zadaniem jest wzbudzać lęk tylko w wiejskiej
izbie, nigdy zaś – w cygańskim namiocie. Cyganka, śmiejąca się w duszy z wiary
polskiej chłopki w cygańskie „diabełki”, „trupki” i inne figurki
magiczno-wróżbiarskie, będzie najszczerzej podzielała wiarę swojej klientki w
złowróżbne znaczenie pohukiwania sowy albo wołania puszczyka. Natomiast
bezsensowna i głupia wyda się Cyganom obawa przed nietoperzem, gdyż w ich
przekonaniu jest on zwiastunem szczęścia, a więc jak najbardziej pożądanym w
cygańskim taborze skrzydlatym gościem. Rzecz osobliwa, że nietoperz, zwierzę o
niezwykłym wyglądzie i trybie życia, latające tylko po zapadnięciu zmroku, jest
przez Cyganów traktowany diametralnie różnie niż nocny ptak – sowa. Nietoperz
uosabia szczęście i bogactwo, jest nosicielem wszelkich pomyślności. Jego
pojawienie się nad cygańskim taborem świadczy o tym, że las, w którym rozbito
na- mioty jest niejako błogosławiony i że nie grozi w nim Cyganom żadne
niebezpieczeństwo. Kelderasza nazywają nietoperza lilijako, w niektórych innych
szczepach zwie się on bachtali , tzn. przynoszący szczęście. Wielkim szczęściem
jest znalezienie martwego nietoperza, byleby tylko był uschnięty, nie w stanie
rozkładu. Schowanie takiego nietoperza do sakiewki zapewnia znalazcy bogactwo.
Polscy Cyganie nizinni, wśród których także występuje wiara w nietoperzową
dobrowróżbność, przywiązywali czasem do bata obcięte skrzydła, łapki
nietoperza, co miało przynosić pomyślność ich wędrówce i koniom, ciągnącym
cygański wóz. Innym amuletem jest bajero , dawany wielu dzieciom, każdemu
niemal chłopcu Kelderaszów. Jest to mały płócienny woreczek kwadratowy i
płaski. Zawiesza się go małemu dziecku na szyi, aby przynosił posiadaczowi
szczęście, zapewnił zdrowie i siły, a także chronił przed chorobami. W woreczku
zaszyty jest kawałek żelaza (sastry) i suszone ziółko (draboro). Żelazo ma zapewnić
zdrowie i moc. Zaszyte w bajero , ma przysporzyć Cyganiakowi wiele sił, „aby
stał się tak mocny, jak rycerz”.
Polscy Kelderasza wkładają do bajero ziele zwane przez nich
strażniko , które – jak twierdzą – rośnie jedynie na Jasnej Górze w
Częstochowie, u stóp klasztoru. Kult Jasnej Góry od dawna występuje w
niektórych rodach polskich Kelderaszów; świadczy o tym choćby pielgrzymka do
Częstochowy Cygana Kirpacza wraz z żoną i chorym synkiem, przed pierwszą wojną
światową – aż z Wielkiej Brytanii. Chusta służąca do podwiązywania brody
zmarłego i mesura – do zdejmowania miary na trumnę – to bardzo cenione przez
Kelderaszów amulety, chroniące przed „wsypą”, przed wy- kryciem niepożądanym
prawdy, przed policją. Moc magiczna tych amuletów pochodzi od zmarłego, z
którym się bezpośrednio stykały. Zapewne niewidzialny duch za pośrednictwem
chusty (dikło) i miarki (mesura) udziela daru niewidzialności i nietykalności
ukrytym przed obcymi przedmiotom i zatajonym sprawom. Wśród dających pomyślność
i złowróżbnych zjawisk naczelną rolę odgrywają zwierzęta, które – niezależnie
od swego pozytywnego czy negatywnego znaczenia – stanowią w zasadzie „tabu”, a
zatem nie wolno ich zabijać: dobrych, przychylnych Cyganom – dlatego, że niosą
pomyślność; złych, złowróżbnych – aby nie ściągnąć na siebie nieszczęścia,
złego losu. Jaszczurka jest zwierzęciem życzliwym dla Cyganów, ostrzega ich
przed nieszczęściem, budzi śpiących, kiedy grozi im ugryzienie jadowitego węża.
Dlatego nie należy jaszczurki zabijać. Nie wolno też zabijać ptaków, gdyż
zabójca straciłby potomstwo. Nie jest to rygory- styczny zakaz, ale wielu
Cyganów nie ośmieli się skrzywdzić ptaka. Oczywiście dotyczy to tylko ptaków
dzikich, nie odnosi się do ptactwa domowego, np. kur, które są bez obaw
zabijane. Również zabijanie dzikiego ptactwa – np. szpaków – zdarza się czasem
w innych grupach cygańskich, wśród niektórych rodów polskich Cyganów nizinnych.
Węże, żmije, choć bywają niebezpieczne i groźne dla życia, są dla większości
naszych Cyganów nietykalne. Zabi- cie ich mści się srogo. Przed kilkudziesięciu
laty pewien Cygan – koniokrad z grupy Serwy, należącej do polskich Cyganów
nizinnych, spał w lesie pod drzewem. Kiedy się ocknął, zobaczył pełznącego ku
niemu węża. Zanim zdecydował się wstać, ujrzał, że zbliża się ku niemu cała
rodzina wężów. Policzył je – było trzynaście. Schwytał kij i siekąc nim z całej
siły, zabił dwanaście wężów, a trzynastemu odrąbał kawał ogona. Skutki nie dały
na siebie długo czekać: Cygan został wkrótce aresztowany i skazany na dwanaście
i pół roku więzienia – dokładnie tyle, ile wężów utłukł kijem. Pewna Cyganka –
jak twierdzą Kelderasza – miała przed wielu laty groźną przygodę z wężami. W
namiocie jej stał wielki wiklinowy kosz spełniający rolę szafy. Przechowywała w
nim odzież i bieliznę. W nocy padał ulewny deszcz, w namiocie podmokło i
wszystko nasiąkło wilgocią. Nazajutrz zrobiło się pogodnie i Cyganka
postanowiła opróżnić kosz i poro- zwieszać w lesie jego zawartość, aby
przeschła na słońcu. Na dnie kosza Cyganka z przerażeniem odnalazła kłębowisko
węży, które tam założyły sobie gniazdo. Nie namyślając się, pozabijała
wszystkie. Nie uszło jej to bezkarnie: Cygance zmarło w niedługim czasie
kilkoro dzieci. Chcąc się zabezpieczyć przed żmijami w czasie leśnych noclegów,
Cyganie okrążają obozowisko z zatlonym gałganem w ręku. Wierzą, że po tym
zabiegu żaden wąż nie przekradnie się do namiotów, nie przeniknie przez zaklęty
krąg, nakreślony dymem w powietrzu. W ostatnim czasie zdarzyło się, że Cyganka
przyniosła do obozowiska wiadro wody zaczerpniętej w rzece. Okazało się, że na
dnie wiadra jest żywy wąż. Jeden z Cyganów zamierzył się na niego widłami, ale
przestrzeżony przez starszych darował mu życie; węża wyniesiono w wiadrze i
wrzucono z powrotem do rzeki. Nie tylko lęk przed ugryzieniem każe Cyganom
wystrzegać się spotkań z wężem. Unikają go, ponieważ twierdzą, że lubi on
wysysać śpiącym Cygankom mleko z piersi. Kelderasza zapewniają, że nieraz
zdarzyło się, iż wąż wpełzł do namiotu, wyciągnął się jak długi tuż obok
uśpionego dziecka i zaczynał ssać mleko z piersi cygańskiej matki. Cyganie nie
odróżniają węża nieszkodliwego od jadowitego, zaskrońca od żmii; każdego się
obawiają, żadnego nie wolno im zabić. Nawet wąż, który się przyśni, szkodzi
Cyganom, jest złym znakiem, a jeżeli się przed nocą wymówi jego nazwę – sap –
należy dla zażegnania nieszczęścia dodać: tje źał ła raćasa – niech odejdzie z
nocą. Wśród Kelderaszów w Polsce zachowało się do dziś podanie, które tłumaczy
genezę nie- tykalności węży: są one potomstwem zaklętych ludzi, a więc nie
wolno ich zabijać; to samo dotyczy ptaków. W większości – jak się zdaje – grup
polskich Cyganów nizinnych nie utrzymał się zakaz zabijania węży. Ale nawet ci,
którzy uważają, że węże można zabijać, twierdzą, że uśmiercenie pierwszego
spotkanego wiosną węża mści się srogo. W czasie pobytu w lesie niektórzy
Cyganie strzegą się, aby nie zabić – choćby niechcący – żadnej żaby. Zabicie
jej sprowadza bowiem ulewny deszcz i burzę z piorunami. Cygańska nazwa diabła
wywodzi się z Indii: w sanskrycie żaba to bheka , a w języku hindi żaba i
ropucha zwie się identycznie jak cygański diabeł: beng . Łasica, której
magiczna rola w wierzeniach i obrzędach Cyganów bałkańskich była bardzo
istotna, jest zwierzęciem przynoszącym nieszczęście a zarazem – nietykalnym dla
polskich Cyganów nizinnych i dla Kelderaszów. Kelderasza nazywają ją borory ,
co znaczy synowa, panna młoda, obawiają się jej fukania i twierdzą, że ma ona
zwyczaj rzucać się na mężczyzn, aby ich gryźć i drapać. Samo jej „dmuchanie” na
człowieka może już wywołać nieszczęścia, choroby, a nawet śmierć. Polscy Cy-
ganie nizinni także unikają łasicy, nie zabijają jej, przypisując jednocześnie
temu zwierzątku złowrogie moce. Jej nazwa – phurdyńi (dmuchająca) – wiąże się
właśnie z niebezpiecznym według nich „dmuchaniem” łasiczki na mężczyzn. Cyganie
wystrzegają się spotkania z łasiczką, a skoro ją zobaczą, omijają z daleka.
Istnieje sporo zjawisk, których złowróżbne skutki należy odczyniać, lub
zapobiegać im. Sowa, o której już wspomnieliśmy, zwana brzydkim ptakiem, lub
ptakiem zmarłych, swoim pohukiwaniem zapowiada śmierć. Zdarza się, że na widok
nadlatujących sów Cyganie zwijają namioty i w popłochu przenoszą się gdzie
indziej. Wypadki zabijania sowy zdarzały się u Cyganów nizinnych, czy w
grupkach Cyganów pochodzenia rosyjskiego zwanych Chaładytka Roma. Autor słyszał
o spaleniu sowy żywcem w ognisku dla zażegnania niebezpieczeństwa. Tego rodzaju
postępek raczej nie mógłby się zdarzyć u Kelderaszów, którzy nie uśmiercają
sowy. Na jej pohukiwanie, czy na wołanie puszczyka odpowiadają Cyganki
przekleństwami, w których życzą „brzydkiemu ptakowi” wszystkiego najgorszego. W
warszawskim ogrodzie zoologicznym zwiedzający ZOO Cyganie nie szczędzili
przekleństw nocnym ptakom. Złym znakiem jest także wycie psa w nocy. Cyganie twierdzą,
że cygańskie psy, wychowane w taborze, nie wyją. Bywa jednak, że wbrew tej
regule cygański pies zaczyna wyć, a wtedy Cyganie są gotowi nawet zabić go, aby
uniknąć nieszczęścia.
Także sami Cyganie,
dopuszczając się pewnych zabronionych czynności, mogą zwabić zły los,
sprowadzić nieszczęście. Zaklęcie tje źał ła raćasa – „niech odejdzie z
nocą”, wypowiadane jest, jeśli wieczorem, po zapadnięciu ciemności, ktoś
powie zakazane słowo, albo też uczyni coś, co uważane jest za znak złowróżbny,
np. zagwiżdże po zachodzie słońca, albo przejrzy się wieczorem w lustrze. Pewne
zakazy tego rodzaju dotyczą wyłącznie kobiety, Cyganki-mężatki. Nie wolno jej
np. przejść przed dyszlem cygańskiego wozu. Jeśli się to zdarzy, Cyganie mówią
z gniewem, obawiając się o losy dalszej wędrówki: Mareł ła o dźeł,
bibachtali sas, nakhlas angłaj huda! (niech ją Bóg bije, przyniosła
nieszczęście, przeszła przed dyszlem!). Nie wolno rankiem przejść przed
namiotem z pustym wiadrem. Idąc o tej porze po wodę, należy okrążyć namiot od
tyłu, w przeciwnym razie można „wysuszyć szczęście”, czyli ściągnąć na
mieszkańców namiotu śuko bach (suche szczęście). Aby odwrócić od siebie tę
„suszę” i skierować nieszczęście wyłącznie na jego bezpośredniego sprawcę niosą
cego wiadro przed namiotem, Cyganie zaklinają: Mareł ła o dźeł, nakhli ła
śuka bradźasa! Śućoł łaki bach! (niech ją Bóg bije, przechodzi z suchym
wiadrem! Niech wyschnie jej szczęście!).
Osobną dziedzinę magicznych zabiegów stanowi ODCZYNIANIE UROKÓW, które – zdaniem Cyganów –
bywają im zadawane najczęściej nie przez ich pobratymców, ale przez Polaków.
Pierwszym objawem zadanego uroku jest ból głowy.
Wówczas liże się trzykrotnie czoło uroczonego, po czym do naczynia z wodą
wrzuca się zwęglone drewienka; w zależności od tego, czy toną, czy utrzymują
się na powierzchni, osądza się, czy choroba wynikła z uroku. Po utwierdzeniu
się w przekonaniu, że zawiniły tu czyjeś „uroczne oczy” i że cierpią- cy Cygan
jest dźino jakhało , sporządza się trójkąt z trzech igieł w ten sposób, że
ostrze jednej igły wetknięte jest w uszko sąsiedniej. Wodę, do której wrzucono
węgielki, przelewa się do innego naczynia tak, aby jej strumień spływał przez
wnętrze owego igielnego trójkąta, a następnie wylewa się ją na rozstajach.
W celu zabezpieczenia się przed urokiem Cyganie noszą rozmaite czerwone
przedmioty, gdyż ten kolor właśnie jest przed nim najskuteczniejszą ochroną;
może to być czerwona chustka, wstążka, korale. Czasem nawet woreczek (bajero)
uszyty bywa z czerwonego materiału. Pojawianie się pewnych zwierząt bywa
krańcowo odmiennie interpretowane w różnych szczepach Cyganów w Polsce. Na
przykład pojawienie się sroki, zwanej przez Kelderaszów kakaraska , jest przez
polskich Cyganów nizinnych uważane za dobry znak, podczas gdy Kelderasza
wierzą, że skrzecząca sroka zwiastuje nieszczęście, sprowadza do obozu milicję,
a złodzieja wydaje w ręce prawa. Zdaje się, że oprócz omawianego szczątkowego
kultu węża cygańskie wierzenia dotyczące księżyca i gwiazd są także reliktem
jakichś wygasłych już mitów. Charakterystyczne jest, że na cygańskich
amuletach, płytkach z drewna, których wizerunki opublikowano przed laty, z
reguły wyobrażane były węże, gwiazdy i księżyc.
Dla pozyskania szczęścia i pomyślności w wędrówkach witają Cyganie Kelderasza
„nowy księżyc”, zwany przez lud polski „młodzikiem”. Cyganie zdejmują przed nim
czapki, kłaniają mu się i proszą, aby im sprzyjał, wypowiadając słowa: Tje
avjeł bachtało o śon nevo (niech będzie szczęśliwy – „szczęściodajny” – nowy
księżyc). Inna wersja zaklęcia księży- cowego brzmi: „Księżyc nowy
wzeszedł nam na szczęście, abyśmy nie byli bez grosza, abyśmy byli szczęśliwi,
zdrowi i bogaci”.
Gwiazdy to kompas Cyganów. Gwiazdy to także
cygańskie konstelacje, jak kachńi kachńorenca – kura z kurczętami (Plejady) i
romano vurden – cygański wóz (Wielki Wóz). Kiedy „kura z kurczętami” jest
wysoko na niebie, polskim Cy- ganom szczęście nie sprzyja. Kiedy jedna gwiazda
z tej konstelacji zginie, wtedy Cyganów spotykają nieszczęścia. W czasie
zagłady Cyganów w hitlerowskich obozach koncentracyjnych i w lasach okupowanej
Polski pewna stara Cyganka zauważyła, że jedna z gwiazd „kurcząt” spadła.
Niektórzy Cyganie wierzą także, że kiedy spadnie jedna z trzech gwiazd z dyszla
„cygańskiego wozu” – to już będzie koniec Cyganów. Gdzie indziej twierdzą, że „dodatkowe”
gwiazdy w „dyszlu” to zły prognostyk. Nieznane to wierzenia Kelderaszom,
występujące tylko u polskich Cyganów nizinnych, i to nie we wszystkich ich
ugrupowaniach. Demonologia cygańska, tak obfita jeszcze przed kilkudziesięciu
laty na Bałkanach, zani- kła u nas niemal zupełnie. Nie ma śladu opisanych
przez Heinricha Wlislockiego w drugiej połowie XIX wieku w Transylwanii
Ruvanuša (wilkołaka), Dźuklanuša (człeko-psa), Phuv- uša (demona podziemnego),
Chagrina (zmory) i wielu innych. Wśród Kelderaszów i Lowarów w Polsce znana
jest jeszcze do dzisiaj mamiory – babuleńka. Jest to niewidzialna istota
mityczna, dobry duch, który sprzyja Cyganom. O jej obecności w lesie, na pieńku
ściętego drzewa, gdzie lubi przesiadywać, świadczy szczególny rodzaj grzybka,
mającego wygląd różowego lub żółtawego kremu. Jeśli Cygan natknie się w lesie
na taki ślad na pieńku, zbiera „krem” i chowa go w kawałku chleba. Noszony przy
sobie chleb z grzybkiem „babuleńki” przynosi znalazcy szczęście. Przetrwała też
do dziś wiara w trzy siostry – „wieszczki losu” o czym była mowa wcześniej. Do
cygańskich postaci demonologicznych należą także ćochano i ćochai . Ćochano to
powracający, niepokojący żywych zły duch zmarłego Cygana, Ćochai – coś w
rodzaju polskiej zmory. Dodajmy nawiasem, że ćma przylatująca nocą do światła
również nazywana jest przez Kelderaszów ćochai . Kelderasza, a także inni
Cyganie wierzą, że niekiedy nocami zmora trapi konie i ludzi. Zdarza się nawet,
że dręcząc konie, nie dając im spać, zaplata w ich grzywach warkoczyki. Jest to
ten sam zły duch, który znęcał się nad cygańskimi końmi w Siedmiogrodzie, zwany
chagrin wśród Cyganów bałkańskich. Aby zmora nie dręczyła człowieka we śnie,
należy po- łożyć pod głowę siekierę (aby zły duch przeląkł się jej
śmiercionośnego ostrza), albo... nóż i widelec (co napełniłoby zmorę obawą, że
zostanie zjedzona). Cyganie znają jeszcze jeden sposób zniechęcenia zmory do
niepożądanych odwiedzin: należy przed ułożeniem się do snu zjeść coś w miejscu
przeznaczonym do całkiem odmiennych czynności, np. w pobliżu dołu kloacznego.
Ma to wzbudzić w zmorze uczucie przemożnego wstrętu i obrzydzenia. W czasie
postoju Cyganie uważają pilnie, aby nie stawiać namiotów na leśnych ścieżkach,
choćby na- wet były nie uczęszczane i już zarośnięte, ponieważ pał droma le
weszeske e rat phireł o bjeng (po drogach leśnych nocą chodzi diabeł). Toteż
namioty ustawia się tylko w miejscach pokrytych roślinnością i nie wydeptanych.
Ów krążący ścieżkami diabeł jest zapewne iden- tyczny ze znanym Cyganom
bałkańskim demonem – ruvanusz , o którym m.in. wspominał cyganolog, arcyksiążę
Józef Habsburski: „Kiedy zamieszkali w chatach ziemnych, zbudowanych dla nich w
moim majątku, żaden nie chciał objąć ostatniej, na skraju kolonii leżącej, bo –
jak powiadali – tamtędy zły duch – ruvanusz – przechodzić będzie”. Zły duch
jest przez Kelderaszów nazywany także biwużo (nieczysty). Wiara w złowróżbne i
dobrowróżbne znaki mocno jest zakorzeniona zwłaszcza u Cyga- nów wędrujących i
w grupach mniej ucywilizowanych, biedniejszych i prymitywniejszych. Zanika ona
w ostatnich latach wraz z innymi przejawami folkloru cygańskiego i już
pokolenie powojenne nie zna wielu wierzeń wyznawanych i przestrzeganych jeszcze
przez ojców.
wtorek, 7 października 2014
Notatki uczestników warsztatów - ciąg dalszy
Tym razem sporo ciekawych informacji o magii, zaklęciach miłosnych, leczniczych; o
rzucaniu uroków i ich odczynianiu zebrała Ewa Breguła, uczestniczka warsztatów "W lustrze opowieści".
Istotną pomocą dla Szero – Roma w podejmowaniu decyzji
sędziowskich, w orzekaniu o winie lub niewinności pozwanego Cygana jest
instytucja sovłacha – „przysiąg rytualnych”. Są one obrzędową formą zwracania
się do Boga i odwoływania się do jego sprawiedliwości. Cyganie głęboko wierzą,
że kłamstwo wypowiedziane w majestacie tego obrzędu, skończy się niewątpliwą
karą bożą. Toteż naprawdę bezpodstawnie oskarżony Cygan nie uchyla się od
złożenia przysiąg, pewny boskiej sprawiedliwości. Natomiast ten, który swej
winie zaprzecza, nie chcąc przyznać się do popełnionego występku, skłonny jest
użyć wszelkich wybiegów, aby nie być zmuszony do przysięgania. Przysięga ma
znaczenie rozstrzygające, kiedy nie ma dowodów winy, a oskarżony zapewnia o
swojej niewinności.
Składanie niektórych przysiąg wymaga użycia pewnych rekwizytów kościelnych. Może to być krucyfiks, woda święcona lub nawet ludzka czaszka symbolizująca śmierć.
W zależności od wagi sprawy stosuje się przysięgi ciężkie - phare albo lekkie - łokhe. Jedną z najuroczystszych jest sovłach khangeriakri – przysięga kościelna (khangeri – kościół). Odbywa się ona w kościele podczas odprawiania nabożeństwa. Bywa, że dla większej skuteczności zaklęć osoba składająca przysięgę zbliża się do księdza, gdy ten kropi wodą święconą, aby spadły na nią krople. W przysiędze kościelnej, jak i w pozostałych, formuła zaklęcia zawiera żądanie, aby Bóg ukarał kłamcę śmiercią.
Wspomniana już trupia czaszka jest rekwizytem wykorzystywanym przy „przysiędze z trupiej głowy”- sovłach mulikane szerestyr. Przysięga ta była prawdopodobnie bardzo rzadko praktykowana w przeszłości, dzisiaj już raczej nie spotykana. Do kupionej od grabarza lub stróża cmentarnego czaszki wlewano wodę, a pijąc ją wygłaszano formułę: Biorę tę wodę z trupiej głowy w usta moje i piję (na dowód), że nie jestem kłamcą. A jeśli jestem kłamcą, to połam mnie Boże.
Inną przysięgą związaną ze śmiercią jest sovłach grobostyr – „przysięga z grobu”. Do odbycia tej przysięgi wykopuje się specjalny dół, który ma pełnić funkcję grobu dla przysięgającego. Składający ją owinięty tylko prześcieradłem wchodzi do „grobu”, przy którym ustawiony jest krucyfiks lub święty obraz. Asystujący Cyganie sprawdzają, czy obwiniony nie ukrył w prześcieradle lub we włosach szpilki, agrafki, kolczyków lub jakiegokolwiek innego przedmiotu z metalu, który mógłby unicestwić moc przysięgi. Po zejściu do dołu Cygan kładzie się na jego dnie i wypowiada zaklęcie: Boże, ty widzisz prawdę moją, że ja tego nie zrobiłem. A jeśli zrobiłem, to pokaż mi, Boże, cud do trzech dni, trzech miesięcy, trzech lat, połam mnie, wysusz mnie, abym leżał w tym grobie.
Rodzajem grobowej, „lekkiej przysięgi” jest sovłach momelatyr – „przysięga ze świecy”. Nie wymagająca skomplikowanych akcesoriów, składana była o wiele częściej. Podejrzany zapala tyle świec, ile osób wmieszanych jest w konflikt i rozebrawszy się wypowiada formułę przysięgi („Jak ta świeca się pali, tak niech się pali moje serce”), po czym zapalone świece łamie na pół i rzuca na ziemię.
Czasami wyjątkowo ważne przysięgi odbywają się w obecności Szero – Roma, ale zazwyczaj wystarczą jedynie świadkowie. Przysięgi są środkami, które pozwalają na rozwikłanie sprawy, bez uciekania się do śledztwa, czy fizycznego przymusu.
WRÓŻBY były
głównym źródłem utrzymania. Młode, bardzo młode (często trzynasto -,
czternastoletnie) matki upatrywały w niej, przerwawszy edukację szkolną, główną
możliwość utrzymania rodziny. To cygańskie babki, matki przekazywały tę
umiejętność od stuleci swym córkom i wnuczkom. Od pokoleń kultywowano w cygańskich kobietach specyficzną
bystrość umysłową, szybki refleks, praktyczną znajomość psychologii. Metody
stosowane przez wróżki dla zachęty klienta, psychologiczne chwyty po to, by go
zainteresować, tego uczyły się od lat dziewczęta cygańskie. Taką wróżbiarską
sztuczka dla zaskoczenia klienta, zaszczepienia w nim wiary w jej umiejętności,
jest odgadywanie imion. Kabalarka niejednokrotnie robiła dyskretny wywiad
środowiskowy wśród sąsiadów, zbierając w ten sposób wiadomości o swoim
kliencie. Metoda ta,
zapewne skuteczna, nie stanowiła jednak jedynego przejawu sprytu cygańskich
kobiet. Mechanizm odgadywania imion polegał raczej na czym innym. Choć te
„prawdziwe” odgadnięcia nie zdarzały się często, zaobserwować można złożoność
tej czynności. Częstym zjawiskiem jest prośba Cyganki o powtarzanie przez
klientkę swojego imienia w myślach, koncentrowanie się na nim. Niekiedy wróżka,
dzięki swym „zdolnościom odbiorczym”, a może także „zdolnościom nadawczym ”
klientki, odgaduje jej imię. Trafne odgadnięcia, wymagają od Cyganki ogromnej
koncentracji, skupienia. Ogromny wysiłek towarzyszący odgadywaniu imienia zdaje
się potwierdzać pozazmysłowe umiejętności niektórych Cyganek.
Wróżba prawdziwa, występuje nieczęsto, a jednak zdarza się. I
bez względu na to czym jest, efektem przypadku, złudzeniem, jasnowidzeniem,
jest wróżbą skuteczną. Skuteczną, bo wywołującą niekiedy uczucie tak silnej, że
aż możliwej w swym spełnieniu sugestii. Zatem wróżba może zaprogramować, może
zostać wmówiona. Jeśli tylko padnie na podatny grunt. Tego rodzaju sugestie nie
zawsze muszą być realizowane świadomie. Schowane głęboko w psychice człowieka,
dają o sobie znać we właściwym czasie. I tu przydają się latami wpajane nauki
babek i matek cygańskich. Cyganka zaczepiając swego klienta w pierwszym już
zetknięciu bada niejako na kogo trafiła. Korzystając ze znanych jej sposobów
próbuje odgadnąć, z kim będzie miała do czynienia i jak potoczy się wróżba. Czy
klient to osoba skłonna do poddawania się sugestii zawartej w słowach Cyganki.
W tych pierwszych momentach zadaniem wróżki jest zauroczyć, zaintrygować,
spowodować zdumienie u klienta. Intuicja psychologiczna wróżbitek cygańskich ma
tu decydujące znaczenie. Nie mniejsze przypisać należy twórczemu natchnieniu
oraz psychologicznej analizie.
Często używanymi rekwizytami cygańskich wróżb i czarów są
„trupki”, „diabełki”, „włochate krzyże”, oraz „kostki”. Są to z reguły figurki
złowróżbne, ulepione z wosku i przybrane włosami. Niekiedy są to
„straszydełka”, zrobione z kurzych oczu i pazurów, krecie łapki lub dziwnego
kształtu korzonki. Podrzucone niepostrzeżenie przez Cygankę, pojawiają się one
nagle w czasie wróżby, wzbudzając zabobonny strach. Są one jakby wzmacniaczami
cygańskiej wróżby. Najpopularniejszym straszydełkiem jest diabełek (bengoro) –
mała, czarna i czerwonooka figurka z różkami i ogonem z pasemka czarnych
włosów. Ulepiona jest ze stearyny lub wosku zmieszanego z węglem drzewnym.
Zwiastuje zło i zazwyczaj pojawia się we wróżbach, w których Cyganka używa
jajka. Wetknąwszy do wnętrza jaja diabełka, Cyganka obwieszcza klientowi
zagrożenie i nieszczęście – już obecne w domu lub dopiero mające nastać. Aby
odżegnać nieszczęście, Cyganka za sowitą zapłatą zobowiązuje się usunąć i
uniemożliwić powrót diabełka. Podobnie rzecz ma się z trupkiem – mułoro. Jest
to figurka ulepiona z białej stearyny, niebieskooka, z rękami splecionymi na
piersiach. Zazwyczaj trupek „pojawia się” w szklance z wodą, która szumiała,
poddana „magicznym działaniom”. Innym znakiem świadczącym o ingerencji sił
nieczystych jest pojawienie się włochatego krzyża (truszuł bałenca). Jest to
mały ulepiony z czernionego wosku krzyżyk o czterech równych ramionach,
pośrodku omotany włosami. Podobnie jest z kostką – kokało. Jest to krótka kość
z śródstopia krowy, owinięta „kołtunem”. Splątane włosy na tych przedmiotach
symbolizują złe moce. Wśród Cyganek ze szczepu Kalderari często spotykanym
magicznym przedmiotem jest żelazo (sastyr) – rozcięty pierścień ze sprężystej
stali. Umieszczenie w rozcięciu, między dwoma końcami, kawałka cukru i
wrzucenie pierścienia do wody powoduje po paru chwilach rozpuszczenie się tej
wkładki, a wówczas moneta, którą Cyganka uprzednio oparła o „czarodziejski
pierścień” zanurzony w wodzie, odskakuje znienacka z brzękiem, co sygnalizować
ma „znak”. Wszystkie te przedmioty przeznaczone są podobnie jak wróżby
cygańskie jedynie dla obcych. Wszelkie zabiegi Cyganki wiążące się z
unicestwieniem magicznej figurki mają na celu odżegnanie złego. Sugestia
wytworzona w świadomości klienta odgrywa niekiedy znaczącą, wręcz terapeutyczną
rolę w uśmierzeniu bólu, złagodzeniu objawów choroby, czy nawet uzdrowieniu. Różnice występujące między określonymi aktami wróżb i czarów
zależą od szczepu, z którego wywodzi się Cyganka, od tradycji w jakiej została
wychowana, a także od biegłości wróżki w tej dziedzinie. I choć niezmiernie
rzadko, to w wróżbie cygańskiej, jej przebiegu, możemy niekiedy dostrzec
czynnik hipnozy. Znane są przypadki takiego oddziaływania wróżącej Cyganki,
które doprowadziły klienta do obezwładniającego posłuszeństwa wobec poleceń
wydawanych przez czarodziejkę. Wprowadzony w taki stan klient bez najmniejszych
oporów odda Cygance to, co mu nakaże. Zjawiska tego rodzaju występują z cała
pewnością, choć nie sposób ich jednoznacznie zweryfikować, tak jak niemożliwym
jest poddanie wróżbiarskich seansów wnikliwemu badaniu i analizie.
Hipnozoidalne przenikanie wróżby, a raczej wróżącej na klienta należy do
najbardziej zaawansowanych praktyk wróżbiarskich, które można przypisać jedynie
tym Cygankom, o których Cyganie siedmiogrodzcy zwykli mawiać Czochani –
czarodziejka prawdziwa, rzadko rodząca się w cygańskich taborach. Przychodzą
one na świat raz na wiele lat, w szczególnych okolicznościach, a ich pojawienie
się otacza magiczna aura. Ów mit głosi, że siódma dziewczynka poprzedzona nieprzerwanym szeregiem narodzin
sześciu dziewczynek wyrasta na czarodziejkę. Przypadek taki jest oczywiście
rzadki, pomimo wielodzietności cygańskich rodzin. Jest on więc traktowany jako
szczególny dar od Boga. Siódma Córka, wedle cygańskich wierzeń, przejawia
wyjątkowe zdolności: widzi rzeczy niewidzialne dla innych, zna – niewiadome,
dostrzega – niedostrzegalne, widuje dusze umarłych. Kiedy dorośnie jest
najbardziej pożądaną kandydatką na żonę, nie ma bowiem cenniejszego posagu jak
złotodajne wróżbiarsko - magiczne umiejętności Cyganki. Wśród klanu Cyganów Kukuja istniało wierzenie, że Siódme Córki
swoje moce otrzymują od Niwaszi (ducha wody) i Phuwusza (ducha ziemi). Od
najwcześniejszej młodości są one kształcone w sztuce czarowania, znachorstwa,
widzenia przyszłości. Jej nadprzyrodzone moce pozwalają na praktykowanie czarów
wśród swoich i w obronie własnej, nie traktując ich jedynie jako źródła
zarobku, ale jako metodę skutecznych działań. Są to wróżki-czarodziejki
prawdziwe, których teraz już nie spotyka się w Cygańskich społecznościach.
Cyganie wierzą, że gdy wieszczka umrze giną z nią jej magiczne
moce, które może przejąć i ocalić tylko córka zmarłej, chodząc przez dziewięć
dni na grób matki i sypiąc po drodze mak. Dusza zmarłej zbiera ten mak, a w tym
czasie córka gromadzi w sobie duchowe siły zmarłej. I jeszcze jedno: aby
przejąć magiczne moce córka musi w ciągu tego czasu zachować bezwzględną
cnotliwość.
W potocznej, powszechnej opinii cygańskiej, wróżba i czary
uprawiane na użytek obcych, nie są traktowane poważnie. Zajęcia te są uznawane
za mniej lub bardziej umiejętny sposób zdobywania pieniędzy. Wymaga on sprytu,
intuicji, wykorzystuje naiwność klienta. To nic nowego, iż nawet najbardziej
utalentowane cygańskie wróżki, często spotykają się ze sceptycyzmem we własnym środowisku,
z niedowierzaniem ze strony bliskich. Cygańskie wróżki nie wróżą swoim
pobratymcom. Cyganowi się nie wróży. Czyżby zatem Cyganie wolni byli od wiary w
gusła? Otóż nie. Ich świat także pełen jest złych mocy, uroków, znaków
dobrowróżbnych i feralnych. Nie ma jednak nic wspólnego z ich magią zarobkową.
Dotyczy tylko ich samych. Cyganie
znają wiele wróżebnych znaków, magicznych sposobów na przeciwdziałanie złu. Nie
jest to już jednak magia na sprzedaż, a jedynie na swój własny użytek.
Najbardziej rozbudowane obrzędy magiczne to przysięgi rytualne, w których
obwiniony przez członków własnej społeczności zwraca się do Boga i przy użyciu
magicznych rekwizytów wygłasza formułę obrzędową. Zapewnia w niej, przy
zapalonych świecach, o własnej niewinności słowami: Jak się pali ta świeca, tak
niech się pali moje serce. Po akcie przysięgi odbywa się rytualne połamanie
świec i rzucenie ich na ziemię. Przy innego rodzaju przysiędze rekwizytem
magicznym jest ludzka czaszka, z której delikwent wypija łyk wody. Inna odmiana
przysięgi wymaga składania jej z grobu, a raczej symbolizującego mogiłę dołu, w
którym obwiniony ma leżeć bez ubrania, owinięty jedynie prześcieradłem.
Obwiniony nie może mieć przy sobie żadnego metalu, ten bowiem „wchłania”
przysięgi, czyniąc je nieważnymi. Bóg w wierzeniach Cyganów srogo karze
krzywoprzysiężcę, a gdyby obwiniony okazał się prawdomówny, to oskarżyciela i
jego rodzinę spotka kara śmierci – w terminie trzech dni, trzech miesięcy lub
trzech lat. Sowa (dla Cyganów Ptak Zmarłych, Brzydki Ptak) wróży im śmierć
jeśli jej głos rozbrzmiewa w pobliżu ich siedzib. Cyganie Kelderari, lękając
się ducha niedawno zmarłego członka rodu, wybrawszy osobę z jego rodziny myją
jej nogi i ubierają w nowe, specjalne uszyte na niego lub w tym celu kupione
ubranie. Metoda ta ma odpędzić ducha zmarłego, by nie wracał i nie straszył ich
więcej. Powszechne są także amulety, chroniące od nieszczęść. Chłopcy od
dzieciństwa noszą w woreczku (bajero) „ziółko”i kawałeczek żelaza, dla
zapewnienia zdrowia i siły. Aby nie dopuścić do niepowodzeń i złych przypadków,
Cyganie wierzą, iż należy w
określonych okolicznościach wystrzegać się pewnych czynności i wymawiać
niedozwolonych słów. Dla przykładu, jeśli ktoś z Kelderarów wymówi po
zapadnięciu zmroku słowo: „wąż”, „igła”, „ drzewo” lub zagwiżdże albo przejrzy
się w lustrze, powinien natychmiast wypowiedzieć magiczną formułę: „Niech
odejdzie z nocą”. Wędrujący Cyganie Kelderari witali księżyc – Nowy
Księżyc. Zdejmowali przed nim czapki i kłaniali mu się nisko. Prosili: „Niech
Nowy Księżyc szczęście nam przyniesie”. Szczątkowa astrologia cygańska zna co najmniej dwie cygańskie
konstelacje gwiezdne: gwiazdozbiór Kachni Kachnorenca (Kura z Kurczętami –
Plejady) oraz Romano Wurden – Cygański Wóz (Wielka Niedźwiedzica). Wedle cygańskich
wierzeń, gdy Kura z Kurczętami jest wysoko na niebie szczęście się od nich
odwraca; jedna z gwiazd zginie, spotykają ich nieszczęścia. Powiadają, że kiedy
zniknie jedna z gwiazd Cygańskiego Wozu – będzie to ostateczny koniec Cyganów. Kelderari wierzą, że dziecko rodzi się „spętane”, i że jeśli się
tych pęt nie usunie w porę, kiedy cyganiątko próbuje stawiać pierwsze kroki,
może ono zostać do końca życia „spętane w chodzie”, kulawe, niezręczne, skłonne
do potknięć i upadków. Starsza Cyganka o „dobrej ręce” bierze wówczas pióro
ptaka jako symbol zwinnej lekkości lotu, zakreśla nim kręgi wokół nóżek
dziecka, wypowiadając magiczne zaklęcie. Wierzeń i tradycji cygańskich jest wewnątrz i na użytek
społeczności Cyganów wiele więcej. Tych przeznaczonych dla Obcych równie dużo.
Tak funkcjonują od stuleci, nie mieszając się ze sobą, ze ścisłym przebiegiem
swych granic, dwa magiczne światy cygańskie: wyznawczy i zarobkowy. Ranga obu
kategorii wróżb w nich istniejących zależy jedynie od wiary, jaką je darzą wyznawcy
cygańskich mitów i odbiorcy cygańskich wróżb.
Na zwyczaje i obrzędy konkretnych grup cygańskich duży wpływ
mają obrzędowości narodów ich otaczających. Istotna część tych obrzędów dotyczy
okresu Wielkanocy. Jednym z takich świąt jest Uroczystość
Zielonego Jerzego. Niektóre grupy obchodzą ją w poniedziałek
wielkanocny, inne natomiast w dzień św. Jerzego – 23 kwietnia.
Dzień przed świętem ścinana jest młoda wierzba, którą przystraja się wiankami i liśćmi, po czym wkopywana jest w ziemię. Ciężarne kobiety kładą na noc pod drzewem część swojej odzieży. Jeżeli następnego ranka znajdą na niej listek opadły z drzewa, to znak, że będą miały lekki poród. Pod drzewo udają się także ludzie starzy i chorzy, żeby trzykrotnie na nie splunąć wypowiadając słowa: Ty wkrótce umrzesz, ale spraw, żebyśmy żyli! Główne uroczystości odbywają się następnego dnia. Rankiem Cyganie zbierają się pod drzewem. W centrum uwagi znajduje się oczywiście Zielony Jerzy, za którego przebrany jest jeden z młodych Cyganów ustrojony w liście i kwiaty. Chłopak rzuca kilka garści trawy zwierzętom należącym do taboru, żeby przez cały rok nie zabrakło im paszy. Następnie bierze trzy żelazne gwoździe, które przez trzy dni i trzy noce leżały w wodzie, i wbija je w pień wierzby. Następnie wyciąga je i wrzuca z powrotem do wody w celu przebłagania wodnych duchów. Na zakończenie uroczystości do wody wrzucana jest kukła zrobiona z gałęzi i liści.
W cygańskich obrzędach duże znaczenie odgrywa wiara w magię i w siły nadprzyrodzone. Wśród
koczowniczych grup cygańskich nadal wierzy się w moc czarów przynoszących dobry
los, amuletów i talizmanów, które mają chronić przed urokami i złymi duchami, w
moc klątw i uzdrawiających rytuałów. Żywa jest także wiara w duchy – czun, pari, ałwasti i demony. Ludy te wierzą także, że
zmarła osoba może zostać reinkarnowana jako inny człowiek albo zwierzę. Wiele
ich praktyk przypomina obrzędy i wierzenia ludów bałkańskich, rumuńskich i
węgierskich. Cyganie dysponują całym wachlarzem magicznych rzeczy i zwierząt,
które mogą mieć pozytywne, jak i negatywne oddziaływanie na innych.
Cyganie wyznania muzułmańskiego zamieszkujący Półwysep Bałkański magiczne właściwości upatrują we włosach i paznokciach. Należy obciąć je w piątek, po obcięciu spalić, gdyż nie spalone mogłyby zostać zaniesione do gniazd przez ptaki, a wtedy właściciel takich włosów zapadłby na suchoty lub dostał obłędu. Otrzymany z nich popiół ma cudowne właściwości lecznicze.
Włosy i paznokcie służą także do odprawiania magii sympatycznej. Do odczynienia choroby nie potrzeba więc chorego, wystarczą jego włosy i paznokcie. To samo dotyczy czynności odwrotnej, a mianowicie chęci zaszkodzenia jakiejś osobie. W tym celu należy sporządzić z wosku figurkę nielubianej osoby, potem ją przekłuć, a na końcu rzucić czary na jej włosy i paznokcie. Podobne sposoby rzucania uroków znane są u różnych ludów Rosji i Rumunii.
Etnograf Henrik Wlislocki podaje, iż Cyganie wierzą, że czarownice u kresu swojego życia zapuszczają paznokcie u rąk i nóg, aby przy ich pomocy mogły utrzymać się na ścianach skał, na które muszą się wspiąć do królestwa zmarłych.
Niektórzy Cyganie uważają także, że zwierzęta sprowadzają lub oznaczają mające wydarzyć się nieszczęście. Wiele z nich zwiastuje śmierć, na przykład wycie psa, nietoperz, który wleciał do domu, kruk siadający na dachu albo pohukująca sowa. U innych natomiast grup ten sam nietoperz przynosi szczęście, mimo że u większości ludów jest uznawany za zwierzę złowróżbne. Nietoperz jest także środkiem pomocnym przy zemście w magii miłosnej. Osobie, na którą chce się rzucić urok, trzeba włożyć go do zupy, a wtedy osoba ta oślepnie.
Innym niebezpiecznym zwierzęciem jest łasica. Dotknięcie jej lub jej chuchnięcie na kogoś może spowodować śmierć tej osoby. Tak samo może się stać, kiedy człowiek chociażby źle o niej pomyśli. Z łasicą wiążą się też pozytywne wierzenia. Kiedy komuś uda się zabić łasicę i zdjąć z niej skórę, może znaleźć dukaty, które zapewnią mu dostatnie życie.
Dużą siłą magiczną obdarzony jest wilk, szczególnie jego kły i wysuszony nos naszyte na odzież.
Natomiast Cyganie samarkandzcy wierzą, że jeżozwierze byli kiedyś ludźmi, z tego powodu obowiązuje ich kategoryczny zakaz spożywania mięsa jeżozwierza. Niektórzy badacze uważają to wierzenie za przeżytek dawnych wierzeń totemicznych.
Szczególnie znana i rozwinięta jest cygańska magia miłosna, głównie zjednywanie sobie miłości wybranej
osoby. Cyganki w Serbii dla zapewnienia sobie uczucia ukochanego mężczyzny, wpuszczały
do jego buta kilka kropel krwi ze swojej lewej nogi.
Wlislocki mówi, że aby rozkochać w sobie mężczyznę, należało wziąć kilka włosów ukochanego mężczyzny, ugotować je z pestkami jabłka i dodać kilka kropel krwi z palca lewej ręki. Powstałą miksturę Cyganka musiała przeżuć w ustach w czasie pełni księżyca, wypowiadając następujące słowa: Żuję twe włosy, żuję swą krew!Z włosów i krwi niech powstanie miłość nas obojga! Przeżutą miksturą trzeba było jeszcze nasmarować ubranie wybranka, aby nigdy nie znalazł spokoju, jedynie przy niej.
Inny sposób wywołujący miłość mają Cyganie w Rumunii. Zakochana Cyganka powinna wziąć trochę krwi miesięcznej, dodać sproszkowanych pestek z jabłek i podać ukochanemu w jedzeniu.
Cyganie dla zapewnienia sobie miłości pieką z mąki jęczmiennej ciastko z dziurką, dodając kawałek nietoperza. Kiedy chłopak spojrzy przez dziurkę na swoją wybrankę, ta wnet go pokocha. Natomiast żeby dziewczyna dosłownie oszalała z miłości i rozebrała się, należy wziąć nić, pociąć ją na kawałki, a potem związać ją znowu w całość. Tak związaną nić trzeba rzucić na próg domu, w którym mieszka wybranka. Kiedy dziewczyna przekroczy próg z leżącą na nim nitką, należy zabrać nić i czekać na efekty.
W magii miłosnej stosowane są także specjalne lekarstwa, takie jak cerori (car – trava) i korzeń o nazwie miłośnik.Cyganki przygotowują z nich wywary miłosne, tzw. lubczyki, o funkcji afrodyzjaków.
W magii miłosnej duże znaczenie ma także drzewo Króla Mgły –
Keśalego. Cygańska dziewczyna, która chciała rozkochać w sobie chłopca, musiała
znaleźć ślad jego stopy, wygrzebać go z ziemi i zakopać pod wierzbą mówiąc:
Przykrywam ślad Twój ziemią!
Kogo kocham, niech będzie moim!
Rośnij, rośnij wierzbo
Smutek nie dla mnie.
On trzonek, ja siekiera
On kogut, ja kura
Tego, tego chcę!
Jeśli to chłopak chciał zyskać miłość dziewczyny, musiał wyciąć z wierzby sęk, włożyć go do ust i powiedzieć:
Jem twoje szczęście
Pije twoje szczęście
Dam ci moje szczęście
Kiedy zostaniesz moją!
W wigilię dnia Św. Grzegorza dziewczyna mogła zobaczyć swojego przyszłego męża. Musiała tylko udać się nocą na rozstaje dróg, zaczesać włosy w przeciwnym kierunku, niż zazwyczaj to robiła i nakłuć sobie mały palec lewej ręki. Z palca tego musiała upuścić trzy krople krwi na ziemię wypowiadając słowa:
Krew moją daję kochankowi!
Kogo zobaczę, jego będę!
Na chwilę z upuszczonej krwi ukazywało się oblicze przyszłego męża. Ziemię, na którą upadła krew, dziewczyna musiała zebrać i wrzucić do strumienia.
Inne obrzędy związane są z ochroną ciężarnej kobiety. Dla
odpędzenia złych duchów od łóżka położnicy, Cyganie serbscy kładą obok niej
kromkę chleba z czosnkiem.
Także przy porodzie stosowano różnego rodzaju inkantacje i praktyki magiczne. Towarzyszyła przy nim tzw. ćowali, która rozpalała ognisko przed namiotem rodzącej i podtrzymywała je do momentu rozwiązania. Powtarzała także zaklęcie, które było modlitwą do ognia:
Ach ogniu, ach ogniu, płoń
I od dziecka odpędzaj, odpędzaj
Phuwuśe i Niwaśe
Twoje dymy niech pędza!
Dobre Urmy sprowadzą
Dziecku szczęście dadzą
Tutaj będzie szczęśliwy!
Miotły i gałęzie
I jeszcze więcej gałęzi
Daję do ognia!
Ach ogniu, ach ogniu, płoń!
Natomiast na Węgrzech podczas chrztu cygańskiego dziecka rozpalany jest ogień przed chatą, przez który musi przejść matka z dzieckiem, aby zapewnić sobie odpowiednią ilość pokarmu. Dla zapewnienia płodności żony i ochrony jej przed złymi mocami Cygani rumuńscy stosują jajko. Mąż robi otwory po obu stronach jajka, a jego zawartość wydmuchuje w usta żony.
Inne cygańskie wierzenia związane są z liczbami i ich magiczną
siłą. Szczególnie istotna jest liczba dziewięć. Kot, który dożył
dziewięciu lat, zamienia się w czarownicę, a dziewięcioletni kogut składa jajo
i wysiaduje je. Z liczbą tą związane jest także przekleństwo:
PRZEKLEŃSTWA:
Obyś przez dziewięć lat pozostała
tam, gdzie jesteś, a potem zgniła!
Obyś miała przez dziewięć lat
pragnienie, obyś się przez dziewięć lat głodem morzyła!
Obyś przez dziewięć lat snu nie
zaznała, przez dziewięć lat nie zażywała rozkoszy miłosnych!
Interesujące wierzenia zapisał M. Filipović u Czarnych Cyganów w
Jugosławii. Wierzą oni, że duszę posiadają nie tylko ludzie, ale też każde
stworzenie. Dusza ludzka opuszcza ciało w czasie snu i wędruje po świecie. Sen
jest odbiciem tej wędrówki. Nie można nagle zbudzić śniącego, ponieważ dusza
może nie zdążyć powrócić i człowiek postrada zmysły. Jest to motyw znany wśród
wielu ludów na świecie.
Inne wierzenie mówi, że jeśli machnie się nad umierającym pięścią, może się on zamienić w wilkołaka. Wilkołak taki może chodzić nocą po świecie, odwiedzać swoich bliskich, ale musi wrócić do swojego grobu zanim zapieje kogut. Można dowiedzieć się, z którego grobu wilkołak wychodzi. Należy w tym celu wziąć igłę z nitką i wbić ją w wilkołaka. W drodze do grobu odwija on nieświadomie nitkę ze szpulki wskazując drogę. Żeby wilkołak umarł na zawsze, trzeba zabrać worek i drewniany kołek, udać się za nim na cmentarz, przykryć grób, a kołek wbić głęboko w mogiłę, aż usłyszy się ze środka głos duszy: Umarłem mocno! Motyw ten występował także u wielu ludów słowiańskich.
Czarni Cyganie wierzą również w zmorę, która dusi człowieka i ssie z niego krew tak długo, aż człowiekowi nabrzmiewają piersi. Aby pozbyć się zmory, trzeba pilnować chorego w nocy i gdy zacznie jęczeć, trzeba chwycić go za piersi i przebudzić słowami: Oto ona, chwyć ją! Zmora już nigdy nie wróci.
Cyganie wierzą także w duchy zamieszkujące lasy, bytujące pod mostami, pod lodem i w cieniu. Pełnią one różne funkcje. Najpopularniejszym duchem jest Karankoci. Uważają go za ich cygańskiego ducha, który nawet mówi po cygańsku. Karankoci jest niski, żyje pod lodem, a przed świtem odwiedza domostwa, żeby się ogrzać. Nosi czerwoną czapkę, w której ukryta jest cała jego moc. Jeżeli ktoś ukradnie mu czapkę, wtedy stanie się on niewidzialny. Nowy posiadacz czapki może łatwo stać się bogaty, ponieważ duch ten zapłaci każdą ilość złota, żeby ją odzyskać.
Innym znanym duchem, szczególnie wśród ludów bałkańskich jest jeden z najstarszych duchów - Mijek. Najczęściej można go spotkać w pobliżu cmentarza w postaci świni, wilka lub konia, czasami też ptaka lub kobiety w długiej, białej sukni. Mijek występuje w kilku rodzajach. Niektóre z nich straszą ludzi goniąc ich, inne skaczą na nich od tyłu i duszą.
Natomiast Cohani jest bardzo złą, wąsatą
kobietą, która pije krew dzieci. Czasami przybiera postać motyla i podąża w
kierunku ognia, żeby za jego pomocą podpalić cygańskie namioty.
Innym duchem jest Medziako. Przybiera on postać dziesięcioletniego dziecka, ale dodatkowo jest zielony oraz ma wąsy i brodę. Na głowie nosi chustkę, a w ręku trzyma siekierę, z którą napada na ludzi. Najczęściej spotkać go można latem o zmierzchu.
Bibi (po cygańsku ciotka) zwana też czasami phuri, odziana jest w łachmany i chodzi z laską, a towarzyszy jej pies. Jest duchem, który o świcie spaceruje między cygańskimi namiotami i zsyła na ich mieszkańców choroby. Jej przeciwieństwem jest Bibija– leśna boginka, zamieszkująca duże lasy lub wysokie góry. Nie potrafi chodzić, przemieszcza się za pomocą latania. Jest wyższa od ludzi, a ubrana jest w suknię lśniącą złotem. Jest piękna i bogata. Zobaczyć ją mogą tylko dobrzy ludzie. Jest opiekunką dzieci, które broni przed innymi duchami.
Cyganie wyznają także powszechną wiarę w złych ludzii uroki. Wierzą, że szczególnie kobiety potrafią rzucać uroki. Żeby uchronić dziecko przed urokiem takiej kobiety, należy zaszyć mu w czapce skrzydło nietoperza lub umyć wodą, w którą wrzucono wcześniej palący się węgiel drzewny. Po umyciu wodę należy wylać na psa, na którego przejdą wszelkie ewentualne uroki.
Istnieje też sposób na odczynienie uroku, kiedy ktoś zły zauroczy dziecko. Matka musi nabrać w usta słonej wody i wypuścić ją stróżką na nogi dziecka. Następnie musi wypowiedzieć formułę:
Złego oczy widzą ciebie
Jak woda – zabijają!
Chorobo odejdź!
Z twojej głowy
Z twojej piersi
Z twojego brzucha
Z twoich stóp
Z twoich rąk
Idźcie tam
D oczu Złego.
Prawie zupełnie dla nas nieznaną dziedziną jest szeroko
rozwinięta cygańska magia lecznicza. W wielu grupach jest ona kultywowanym
obszarem wiedzy ludowej. Wiele chorób jest pochodzenia magicznego. Związane są
z czarami i zauroczeniami. Bogata magia cygańska nie posługuje się wyłącznie
ziołami, ale także rekwizytami oraz formułami słownymi. Za jej pomocą
odczyniane są choroby i przeprowadza się zabiegi magiczne, do których używa się
różnych środków leczniczych.
Znane są ciekawe sposoby pozbywania się gorączki u chorego. Jeden z nich polega na udaniu się do strumienia i wrzuceniu do niego dziewięć razy kawałków drewna stojąc do niej tyłem. Przy zabiegu tym należy wypowiedzieć następującą formułkę:
Gorączko opuść mnie
Wodo ja ci ją daję!
Nie chcę cię
Idź do niej
Tam ci pierś dają
Tam cię chronią
Tam cię kochają
Maśmurdalo uzdrów mnie!
Według innego sposobu, trzeba udać się przed wschodem słońca na brzeg strumienia, zrobić dziurę w ziemi narzędziem, które nigdy nie było używane, napuścić do niej wody i gdy się nią wypełni, wyrecytować:
Gorączko zostań tu
Nie przychodź do mnie
Zeschnij w błocie!
Przyjdziesz do mnie
Kiedy wody tu nie będzie!
Także ból głowy można wygnać na wiele sposobów. Głowę trzeba natrzeć octem, a następnie umyć w gorącej wodzie. Podczas mycia wymawia się formułę:
Ach, bólu w mojej głowie
Ojcze Złego
On patrzy teraz
Mnie już wystarczająco męczyłeś
Głowę moją męczyłeś
Nie zostawaj we mnie!
Idź do domu
Gdzie ci pierś dają
Tam, tam idź szybko
Kto nastąpi na mój cień
Tego będzie ból!
Złego można wypędzić z ciała wskazując mu drogę do jego świata. Jak to zrobić wyraźnie pokazuje zamawianie choroby oczu. Oczy należy umyć źródlaną wodą zmieszaną z szafranem i powiedzieć:
Och, bólu z moich
oczu
Idź do wody
Idź z wody
Do szafranu
Z szafranu
Do ziemi
Idź do ziemi
Do Phuwuśa
Tam jest namiot
Idź tam i jedź.
Idź do wody
Idź z wody
Do szafranu
Z szafranu
Do ziemi
Idź do ziemi
Do Phuwuśa
Tam jest namiot
Idź tam i jedź.
Niekiedy wypędzenie demona z ciała polega na skierowaniu go na „drogę śmierci” za pomocą formułki:
Dwoje oczu mam
Dwoje stóp mam
Bólu z oczu
Idź do stóp
Ze stóp
Idź do ziemi
Z ziemi
Do śmierci
Ciekawe sposoby wypędzania chorób podaje szkocki antropolog społeczny James George Frazer w książce „Złota gałąź” – Cyganie w południowej Europie biorą w wieczór niedzieli wielkanocnej drewniane naczynie w kształcie pudła na kapelusze, które spoczywa jak kołyska na dwóch skrzyżowanych kawałkach drzewa. Kładą tam zioła wraz z wysuszonym wężem lub jaszczurką, których przedtem każdy musiał dotknąć palcami. Naczynie owija się następnie w białą i czerwoną wełnę, a najstarszy Cygan nosi je od namiotu do namiotu i w końcu wrzuca do wody bieżącej. Przedtem jednak każdy członek bandy musi splunąć w naczynie, a czarownica wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie. Cyganie wierzą, że ceremonia ta wypędza wszelkie choroby, które mogłyby ich spotkać w ciągu roku. Ten zaś, kto odnajdzie naczynie i otworzy je z ciekawości, nawiedzony zostanie wraz z rodziną wszystkimi chorobami, których oni uniknęli.
Zastosowanie w magicznym uzdrawianiu ma wiele roślin. Jagody łochyni, nazywane także pijanymi jagodami są cygańskim narkotykiem. Spożywane w większej ilości dają stan przyjemnego oszołomienia. Z trującego sromotnika przygotowują nalewkę do smarowania bolących miejsc, z szyszek olch środek na boleści, a z młodych majowych pędów sosen lekarstwo od kaszlu. Niektóre zioła mają rzeczywiście działanie lecznicze, inne działają na zasadzie placebo, kto w nie wierzy, temu pomagają.
Cygańska medycyna ludowa nie ogranicza się jedynie do leczenia ziołami. Wśród „lekarstw” znajduje się chociażby żywa ropucha, którą przywiązuje się do ropiejącej rany w celu zbicia gorączki. Odchody jaszczurki natomiast ułatwiają gojenie się ran, a mleko od dziewięciu jednakowych kobył stosowane jest w przypadku ukąszenia przez węża. Żeby unieszkodliwić działanie jadu, można także obwiązać ukąszoną kończynę złotym łańcuchem i włożyć ją w ziemię na dobę. Żeby zabieg poskutkował nie można w tym czasie spać, ani patrzeć w ogień.
Rozwinięta jest także cygańska medycyna zwierzęca, szczególnie leczenie koni. Nasiona bieluniastosowane są jako lek dla dychawicznych koni. Cyganie potrafią także wypiłowywać koniom szczeliny w zębach i wypełniać je smołą.
Cygańska kuchnia
Cygańska kuchnia ma pewne cechy charakterystyczne.
Kelderasza, lubiący szczególnie ostre potrawy, wiele swoich przysmaków
zapożyczyli od ludów bałkańskich. Niedozwolonym pożywieniem jest mięso
końskie i psie; zakaz ten jest obowiązujący dla większości Cy- ganów w Polsce.
Natomiast najczęstszą potrawą mięsną jest w wędrownych taborach gotowana kura
kachńi i rosół, ponieważ właśnie kury są głównym łupem Cyganek chodzących po
wróżbie. Również swoiście cygańskim przysmakiem, uważanym za jedną z najsmaczniej-
szych potraw, jest jeż – jeżo lub kanrało . Nie każdy jeż – zdaniem Cyganów –
nadaje się do jedzenia. Jeśli złowiony (zazwyczaj przy pomocy cygańskiego psa)
ma „psią mordę”, wy- puszczają go, bo zjedzenie takiego „kolczastego psa” jest
równie niedozwolone jak jadanie psów. Do upieczenia lub ugotowania biorą tylko
jeża „ze świńskim ryjkiem”, czyli „kolczastą świnię”. Najstarszym, prymitywnym
sposobem przyrządzania potrawy z jeża jest pieczenie w glinie. Zabitego jeża
wraz z kolcami oblepiają Cyganie gliną i bryłę taką wkładają w żar ogniska.
Glina twardnieje, wypala się, a jeż piecze się w jej wnętrzu; skorupa gliniana
pęka, Cyganka rozłupuje bryłę i oto wyłania się pieczeń, pozbawiona kolców,
które pozostały w stwardniałej glinie. W ten sam sposób piekli Cyganie czasami
kurę lub gęś, nie oskubując pierza, które po upieczeniu odrywa się wraz z
gliną. Poza jeżem typowo cygańskimi potrawami są także: zupa z pokrzyw, kwaśny
barszcz z wiśni gotowany na mięsie oraz barszcze zaprawiane kwasem mrówkowym. Dzikie
wiśnie i mrowiska, a także chwasty nie szczędzą surowca do przyrządzania tego
typowo cygańskiego pożywienia. Zdarzało się kiedyś, o czym wspominają różne
źródła, że Cyganie, którym udawało się zdobyć duży kawał mięsa – całego barana,
cielaka, czy świnię – nie mogąc zjeść wszystkiego na raz, robili sobie zapasy.
Środkiem konserwującym był ogień, spiżarnią zaś dziupla drzewa. Pieczeń
„wypiekłszy do sucha, wynoszą (...) i grzebią w kadłubie drzewa, zalepiają
szpary i zakładają doń drogę cierniskiem i badylami”. Chętnie jadają Cyganie
grzyby, których las dostarcza im w obfitości. Pewien gatunek grzyba rosnącego
na drzewach jest przysmakiem wielu Cyganów. Jak się zdaje najlepiej go znają i
szczególnie lubią Kelderasza i Lowari; nazywają grzyb ten gelva (z węg. – wole)
lub prostavo . Rośnie on na drzewach liściastych, jak klon, wierzba i in., nie
ma tkanki zdrewniałej jak huba, jest miękki, rurkowaty. Cyganie gotowi są
wspinać się na wysokie nawet kona- ry, aby go zdobyć. Chcąc przyrządzić zeń
potrawę, drą grzyb na cienkie pasemka, moczą w wodzie, obgotowują i smażą z
cebulą lub robią rodzaj zupy, albo też przyprawiają nim gulasz. Potrawa z
gelvy przypomina w smaku flaczki i jest specjałem spożywanym nieczęsto, jako że
niełatwo wytropić grzyb, który dojrzewa w okresie jesiennym, po ustaniu letniej
wędrówki. Przyrządzanie posiłków jest czynnością, w której obowiązuje Cygankę
szczególna czystość i dbałość o higienę pożywienia. Jest to tym bardziej
godne uwagi i zaskakujące, że dbałości tej zazwyczaj nie towarzyszy w równym
stopniu przestrzeganie higieny osobistej, czystości ciała i odzieży. Specjalne
naczynia służą do mycia mięsa, kur i innych produktów spożywczych; garnki są
czyszczone do połysku, a np. oskubana i wypatroszona kura myta jest w kilku wodach
– dokładnie, centymetr po centymetrze. Przyglądając się tym oczyszczającym
zabiegom, odnosi się wrażenie, że niekiedy są to czynności aż przesadne, o charakterze nieomal obrzędowym, rytualnym. Ulubionymi napojami Cyganów są: piwo
(łovina) , wódka (bravinta , chaćkirdy , thardźimoł) i wino (moł) . Piją przede
wszystkim mężczyźni, a liczba alkoholików wśród Cyganów polskich jest niemała.
Kelderasza przyrządzają sobie nalewki na spirytusie; korzeń ziela zwanego
„gałgan” jest ulubioną cygańską przyprawą do wódki. „Gałgan” (Alpinia galanga
L.) , bywa także stosowany przez Cyganów jako lekarstwo na żołądek.
Ziołolecznictwo jest w niektórych grupach cygańskich tradycyjnie kultywowaną i
bardzo bogatą dziedziną ludowej wiedzy i praktyk znachorskich. Potrawy gotowano
dawniej w kociołkach umieszczonych na trójnogach, lub zawieszonych nad
ogniskiem. Obecnie garnki ustawiane są bezpośrednio w ognisku, czasem na
kamieniach lub na małych, żelaznych kuchenkach. Gotują wyłącznie kobiety, ale
do jedzenia nie mają prawa zasiadać wraz z mężczyznami. Jedzą osobno, zazwyczaj
dopiero wtedy, kiedy mężowie i bracia już się nasycili. Obserwacje dotyczące
cygańskiej kuchni poczynione były już po drugiej wojnie światowej i trudno
jest wyrobić sobie pogląd, jak wyglądało przyrządzanie potraw przez Cyganów w
czasach dawniejszych. Jedynie opis pieczenia jeży w glinie oraz suszenia mięsa
i magazynowania go w dziuplach – to zabiegi kulinarne już dzisiaj nie
spotykane, choć niektóre z nich mogły być jeszcze praktykowane w leśnych kryjówkach
w czasie okupacji hitlerowskiej.
W opisie Cyganów z pierwszych dziesiątków lat XIX wieku
czytamy: „Wałęsający się i po lasach przebywający, częstokroć swoim sposobem
przyprawiają jedzenie; w jamach między rozpalonymi kamieniami ogrodowinę i
mięsiwo pieką, z mąki robią placki na żarzowiu pieczone”. Odkąd pieczywo łatwo
jest nabyć w sklepie, placki znikły spośród cygańskich potraw, ale przetrwała w
dialektach Cyganów polskich ich prastara nazwa: bokheli (zapewne pochodząca od
słowa bokh – głód), oznaczająca już dziś zwykłą bułkę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)